wtorek, 11 grudnia 2012

Niedziela, 2012.12.09 cz.1


Geumosan, czyli gora Geumo - nasz cel wyprawy!

 Podjechalismy taksowka najdalej jak sie da, ale gdybysmy byli swoim autem, to moglibysmy jeszcze dalej!
Dreptajac minelismy hotel, ktory mial zawieszona polska flage! Poki co, to jedyny polski akcent, jaki udalo mi sie zauwazyc.

 Gentlemanskie toalety. Bez napisu ktos by sie domyslil?

 Mozna bylo sobie buty wyczyscic! Zauwazylam, ze wiele Koreanczykow zakladalo sobie lancuchy na buty i mieli patyki skladane do podpory. Spryciarze...

 Wodopoj, ale nieczynny. Wyzej byl kolejny, taki bardziej naturalny. Obok na gwozdziu wisialy chochle dla spragnionych wody ze strumyka.

Kopce kamieni to bylo cos! Bardzo wysokie, a mimo to widac, ze ktos ciagle doklada na szczyt :D

 Czasem szlo sie po schodkach, czasem po specjalnej antyposlizgowej gumowej konstrukcji. Co jakis czas byly przystanki, niektore z widoczkami.

Jeden z przystankow.

 Tradycyjnie juz, mini silownia. Nie mozna stygnac na szlaku!


 Jedna z odnog szlaku byla swiatynia.





Wodospad, troche nawet tam cos lecialo wody :p Strasznie slisko!

Mozna bylo piac sie dalej w gore, ale moje nozki powiedzialy stanowczo 'dosc'. Zimnosc, sliskosc, stromosc itp nie zachecalo do dalszych podrozy.

Koniec czesci pierwszej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz